TELEFON OD RADNEGO

Aktualności, Czwartek, 23 maja 2019

 

TELEFON OD RADNEGO

 

 Ten artykuł pochodzi z czasopisma "Farmacja Wielkopolska", nr 1 (6), styczeń/marzec 2019

 

Obietnice wyborcze składane przez kandydatów na radnych gminy i powiatu często świadczą o kompletnej nieznajomości prawa oraz myleniu zadań i roli, jaką pełni samorząd gminny i powiatowy. Wśród tychże obietnic można znaleźć także te, które dotyczą opieki zdrowotnej oraz nas – aptekarzy. Kandydaci obiecują między innymi – bez rozpoznania rzeczywistych potrzeb – uruchomienie w kilkutysięcznej miejscowości apteki całodobowej lub szkolnego gabinetu stomatologicznego, choć w gminie nie ma żadnego stomatologa. Panaceum na kolejki do lekarzy ma być otwarcie w powiecie szkół medycznych. Takie deklaracje można było znaleźć na ulotkach wyborczych. Trudno się więc dziwić, że radni bezref leksyjnie przyjmują uchwały, które są sprzeczne nie tylko z obowiązującym prawem, ale i zasadami logiki. Atmosfera debaty nad tymi uchwałami też zwykle pozostawia wiele do życzenia. Przedstawiciel starostwa powiatowego podczas posiedzenia rady często radośnie komunikuje, że radni nie muszą się stosować do negatywnej opinii okręgowej izby aptekarskiej w sprawie dyżurów. Wystarczy, że rada powiatu uchwali uchwałę, która jedynie „na papierze” zabezpiecza całodobowy dostęp do leków.

Od lat kontrowersje budzą uchwały niektórych rad powiatów dotyczące dyżurów nocnych aptek, zwłaszcza w powiatach obejmujących gminy wiejskie. Wystarczy bowiem spojrzeć na mapę danego powiatu, by stwierdzić, że miejsce świadczenia całodobowych usług lekarskich (jedyne miejsce generujące receptę w nocy i święta) to szpital powiatowy, oddalony od miejsca zamieszkania pacjenta z reguły co najmniej o kilkanaście kilometrów. Przy jednej dyżurującej aptece całkowita odległość, jaką musi pokonać pacjent na trasie dom–szpital–apteka–dom to zawsze kilkadziesiąt kilometrów, a niekiedy nawet ponad sto. Tymczasem w sytuacji permanentnego braku wielu leków i niestosowania nazw międzynarodowych przez lekarzy pacjent w aptece pełniącej dyżur może recepty nie zrealizować, gdyż specyfiku przepisanego przez lekarza po prostu nie będzie. A uzasadnieniem dla prowadzenia dyżurów aptecznych jest przecież dostęp do świadczeń w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia.

Trudno przypuszczać, że lekarz pozwoli ciężko choremu pacjentowi opuścić szpital w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Nie wyobrażam sobie też sytuacji, gdy pacjent wymagający podania wlewu dożylnego czy cewnikowania w nocy zostanie skierowany do apteki na drugim końcu powiatu po wenflon czy wlew dożylny, bo przecież apteka szpitalna w szpitalu powiatowym jest zawsze w porze nocnej i w święta zamknięta. Acz nie wykluczam, że taka sytuacja jest możliwa.

W konkursie na najbardziej absurdalne uchwały rad powiatów w sprawie dyżurów aptek wysokie miejsce mogłaby zająć uchwała zobowiązująca farmaceutów do pełnienia dyżuru pod telefonem, oczywiście bezpłatnego. Byłoby to może i śmieszne, gdyby nie było tak jaskrawo bezmyślne. Wzmiankowany telefon nie znajduje się przecież w zapisach uchwały rady powiatu, która zobowiązuje farmaceutę do OTWARCIA w godzinach nocnych apteki, a nie do dyżurowania w domu pod telefonem. Radni pewnie wychodzą z założenia, że farmaceuta musi mieszkać albo w budynku apteki, albo w jej pobliżu... Radni powiatowi sami nie wiedzą, co w uchwale się znajduje. Otóż wspomniany telefon przynoszony jest do apteki przez anonimową osobę i zostawiany – bez jakiegokolwiek protokołu przekazania – w izbie ekspedycyjnej. Nasuwa się kilka pytań. Skąd aptekarz ma wiedzieć, że nie jest to rzecz kradziona? Nawet jeśli założymy, że jest to telefon zakupiony przez starostwo powiatowe, to skąd pewność, iż przekazane urządzenie jest sprawne? Jeśli ktokolwiek wypożyczał jakiekolwiek sprzęty czy wynajmował samochód, wie, jak wygląda procedura przekazania mienia.

Po zakończonym tygodniowym dyżurze nocnym telefon należy osobiście zwrócić do starostwa lub przekazać kolejnej aptece. Koszty dowozu nie są, rzecz jasna, pokrywane, a za czas poświęcony na tę operację też nikt nie ma zamiaru farmaceucie zapłacić. Aptekarz usługę transportową ma wykonać bezpłatnie. Tymczasem ustawa Prawo farmaceutyczne, wyszczególniając usługi farmaceutyczne, nie wymienia usługi transportowej jako świadczonej przez farmaceutę czy pomiot prowadzący aptekę. Dlaczego więc radni próbują obligować do jej świadczenia aptekarzy? Kto im dał takie prawo?

Myślę, że większość z nas nie miałaby odwagi spacerować samotnie w nocy po ulicach. Patrole policji są kilkuosobowe, strażacy działają w zespołach, ratownicy również. Dodatkowo mogą skorzystać ze wsparcia uzbrojonych policjantów. Aptekarz to chyba, według radnych, Rambo, RoboCop i Superman w jednej osobie. Nie dość, że powinien zachować czujność, aby nie przeoczyć dzwoniącego telefonu, to dzielnie ma sam otwierać w nocy aptekę. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, gdy dostaje łomem w głowę, a sprawca plądruje aptekę w poszukiwaniu środków odurzających lub psychotropowych. Należy przypomnieć, że większość absolwentów wydziałów farmaceutycznych to kobiety. Powtórzę: byłoby to może i śmieszne, gdyby nie prowadziło do zagrożenia zdrowia i życia farmaceuty. Czyż radni nie powinni tego wziąć pod uwagę?

Co jednak dziwi najbardziej? W torebeczce z telefonem znajduje się zeszycik, w którym aptekarze potulnie wpisują się na listę dyżurów, akceptując w pełni absurd tego rozwiązania. Zgodnie z obowiązującym prawem dyżur może pełnić jedynie magister farmacji. W większości aptek stan zatrudnienia fachowego personelu pozwala zaledwie na zabezpieczenie obecności farmaceuty w godzinach pracy apteki. Tymczasem praca w systemie prawie dwudziestoczterogodzinnym przez tydzień jest fizycznie niemożliwa, pomijając już niezgodność takiego rozwiązania z przepisami Kodeksu pracy. Kto więc tak naprawdę te dyżury pełni?

Na zapytania i prośby Wielkopolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej o uwagi do projektów uchwał rad powiatów w sprawie narzucanych bezpłatnych dyżurów odpowiada około 10% aptek/ aptekarzy. Zdecydowanej większości, jak widać, takie traktowanie ich przez radnych nie przeszkadza. Jeśli zatem siebie nie szanujemy, nie potrafimy się zorganizować i zaprotestować przeciw traktowaniu nas, aptekarzy, tak bardzo instrumentalnie, to niestety sami przyczyniamy się do niszczenia wizerunku i statusu tego tak dawniej szanowanego zawodu.

 

dr n. farm.
WOJCIECH MUSIAŁ
Aptekarz, nauczyciel akademicki, członek Prezydium Wielkopolskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej.

  • FitProfit

Proszę czekać... Proszę czekać...